Jeśli dziś jest ten dzień, kiedy obudziliście się spanikowani, zlani potem, z palpitacjami serca i wizją zostania czarną owcą w rodzinie (chociaż to akurat zawsze wydawało mi się całkiem kuszące), bo właśnie uświadomiliście sobie, że za kilka dni Święta i że już trzeba by pakować prezenty, a wy nie dość, że tych prezentów nie macie, to jeszcze nie wiecie co mogłoby takimi prezentami się stać, oto ja przybywam z pomocą. Co więcej, na sam koniec zdradzę wam najlepszą radę na świecie na to, jak każdy prezent zmienić w prezent zupełnie wyjątkowy i to zupełnie za darmo.
Niezbędnik prezentowy, czyli co?
Każdy niezbędnik prezentowy wymaga klucza. Ja przyjęłam bardzo prosty klucz. Znajdziecie tu rzeczy, które:
a) są sprawdzone przeze mnie i które sama chciałabym dostać, gdybym ich już nie miała,
b) te rzeczy, których nie mam, ale marzę o nich w skrytości mojego disneyowskiego serduszka.
Jadalne prezenty
Nie mogę nie wspomnieć krótko o jadalnych prezentach, które w hierarchii prezentów plasują się u mnie bardzo wysoko (bo są jadalne i są prezentami). Na początku grudnia zorganizowałam kurs o zdrowych jadalnych prezentach, a cały dochód przeznaczony był na Szlachetną Paczkę. I to właśnie z waszą pomocą udało się zebrać ponad 1000 zł! Planowałam podzielić się 7 przepisami na takie prezenty, ale z racji, że lubię dzielić się dobrem, to przepisów ostatecznie było 17.
Jeśli ominął was kurs, a chcielibyście o coś zapytać, zawsze można do mnie napisać.
Wór endorfin, czyli pomysły na prezenty
Teraz przechodzimy do mojego wora prezentowego. Taadam:
1. skarpetki Many Mornings – skarpetki kojarzą się z prezentami, które się kupuje, kiedy już nic innego nie pozostaje, tylko one i krawaty. Te skarpetki są zupełnie inne. Na stronie sklepu Many Mornings zawsze czuję się jak w fabryce czekolady i chciałabym kupić po prostu wszystko. Co więcej, kupując parę skarpetek, drugą parą zostają obdarowani najbardziej potrzebujący.
2. Dixit – od kilku lat jedna z najukochańszych gier. Jest jak dzieła Mickiewicza – uniwersalna i ponadczasowa. Obowiązkowa w każdym domu!
3. „It’s a Different Every Day Page-A-Day Calendar” – kilka lat temu obejrzałam film „Alfie”, w którym to Jude Law miał kalendarz z trudnym słowem na każdy dzień (klik). Od tamtej pory marzyłam o takim kalendarzu, a później poznałam Sad Animal Facts i zaczęłam marzyć o kalendarzu ze zwierzątkami (tak, priorytety, najpierw śmieszne i smutne zwierzątka, później trudne słowa).
4. Trylogia Brandona Sandersona – rzadko czytam fantastykę, ale książka „Z mgły zrodzony” pochłonęła mnie całkowicie. Przede mną jeszcze ostatnia część z tej trylogii, a na półce czeka już kolejna, której akcja dzieje się kilkaset lat później. I mimo, że dzieciństwo spędziłam grając w przygodówki zamiast rpg, nie mogę się też doczekać wydania gry (tylko czy się doczekam?).
5. Mata do jogi „Eco Pro Travel” – lekka, wytrzymała, nie zajmuje wiele miejsca i co najważniejsze, pies z głową w dół jest psem z głową w dół, a nie psem z rozjeżdżającymi się łapami. Każdy miłośnik jogi będzie zachwycony.
6. „W mojej tajskiej kuchni” Daria Ładocha – tak naprawdę mogłabym zrobić oddzielny post z samymi książkami kucharskimi, ale postanowiłam polecić taką, o której jeszcze tutaj nie wspominałam. Miałam przyjemność studiować z Darią, dlatego wiem, że ta książka to owoc jej pasji, wielu podróży i hektolitrów potu wylanych podczas nauki gotowania na ulicach Tajlandii (klik i klik).
7. Naszyjnik Kavo – w biżuterii Kavo zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Od roku noszę na małym palcu pierścionek z chmurkami, ale te naszyjniki z serii Mirror też bardzo mnie kuszą.
8. Kołderka obciążeniowa – kiedy pierwszy raz moja przyjaciółka przykryła mnie kołdrą obciążeniową, odpłynęłam. Wejdźcie na stronę, poczytajcie, zamówcie. Moja właśnie się szyje i już nie mogę się jej doczekać. Myślę, że jeszcze tutaj o niej poczytacie, bo to temat warty uwagi.
Coś więcej niż prezent
Pamiętajcie, w prezentach wcale nie chodzi tylko o prezent. Prezent właściwy to jakieś 20% sukcesu prezentowego. Liczy się też kto go daje, jaka historia stoi za prezentem, jakie emocje i uczucia może on wyzwolić. I czasami w tej całej gonitwie przedświątecznej zapominamy, że najpiękniejszym prezentem jest po prostu czas, jakkolwiek banalnie to nie brzmi. I oto obiecana rada na dodanie do każdego prezentu miliona punktów wyjątkowości. Do każdej rzeczy wystarczy dodać „karnet z abonamentem” na wspólne używanie prezentu. Do gry planszowej mogą to być 4 wieczory gier, do książki może to być wspólne czytanie pod kocem (np. z bonusem pod postacią ciągłego donoszenia herbaty/kawy/kakao/grzanego wina). Nawet skarpetki obronią się w ten sposób, bo mogą mieć przy sobie karnet na wspólne spacery.
Wiem, wiem. Super pomysł. Nie musicie mi dziękować. Bierzcie się za karnety i spędzajcie dużo czasu z tymi, z którymi warto spędzać jak najwięcej czasu. Czy to właśnie nie na tym polegają Święta?