Wiele znakomitych odkryć jest dziełem przypadku. Pracuje się nad jednym zagadnieniem, a tu hops, odkrywa się coś zupełnie innego. Fleming odkrył penicylinę, kiedy opracowywał szczepionkę na tyfus. Roentgen odkrył promienie X podczas prac nad promieniowaniem katodowym. Viagra miała być lekiem na nadciśnienie, ciastolina produktem czyszczącym, a płatki śniadaniowe miały powstrzymywać od masturbacji. Dlaczego Wam o tym mówię? Bo ja też badałam coś innego, a przez zupełny przypadek znalazłam sposobów na to, żeby nie móc doczekać się poniedziałku. Jaki to sposób? Oczyszczająca kuracja sokami przeprowadzona w weekend. Zacznijmy jednak od początku.
Kto wpadł na ten głupi pomysł?
Takie oczyszczające kuracje sokowe przyciągnęły moją uwagę już jakiś rok temu. Wydawało mi się to nieco bez sensu (o czym napisałam w notce Dlaczego kuracje oczyszczające nie mają sensu?). Kusiło mnie jednak przez ten czas, żeby spróbować i wyrobić sobie zdanie opierając się nie tylko na teorii, ale również na praktyce. W końcu nadszedł taki czas, że zdecydowałam się spróbować. Chciałam sprawdzić jak taka kuracja zadziała na mnie i jaki będzie jej koszt, jeśli sama wszystko przygotuję w domu. Postanowiłam również spróbować namówić kogoś, żeby mi w tym eksperymencie towarzyszył. Po pierwsze, żeby mieć wsparcie. A po drugie, żeby mieć szerszy obraz sytuacji. Rozpoczęłam poszukiwania.
Towarzysze niedoli
Na początku pomyślałam, że jedyną osobą, która może pójść na coś takiego, będzie moja mama. Jednak nie była ona zbyt chętna do współpracy.
– Pić soki przez 5 dni? – 5 dni to był wstępny plan, którym się podzieliłam. – Nie, dziękuję.
Mój pierwszy i ostatni pomysł na wsparcie szybko padł, ale nie poddawałam się. Zabrałam tatę do kina (nie z premedytacją, żeby go namówić na eksperyment, ale jak już byliśmy w drodze na seans, postanowiłam spróbować).
– Chciałbyś wziąć ze mną udział w takim eksperymencie, który polega na oczyszczającej kuracji sokami?
– Nie – między moim pytaniem, a jego odpowiedzią upłynęła jakaś nanosekunda. Jednak wciąż się nie poddawałam (chyba już bardziej chciałam przekonać siebie niż tatę).
– Wiesz, przez 5 dni pije się soki i…
– Aaa, tylko soki się pije? To chcę.
– ?!
A to podobno kobiety są komplikowane! Tata stwierdził, że chce trochę schudnąć i taka kuracja na pewno mu w tym pomoże. Mama poddała się presji grupy i mojemu “przez ten cały czas wszystkie sprawy zakupowe i kuchenne są na mojej głowie, ale nie będę robić żadnych dodatkowych obiadów, ani kolacji” i już nie miała za bardzo wyjścia, musiała się zgodzić. Towarzystwo jest. Czas zabrać się do roboty!
Przygotowanie
Za podstawę do przygotowań służyły mi oczywiście internety. Zapoznałam się ze stronami polskich i zagranicznych firm, które oferują takie oczyszczające kuracje sokami. To właśnie wtedy zdecydowałam się na skrócenie jej do 3 dni. Dlaczego? 3 dni przed samą kuracją zaczyna się przygotowanie do niej. Nie chciałam, żeby eksperyment się za bardzo wydłużył i stąd wzięły się 3 dni przygotowania + 3 dni soków. Te wprowadzające dni u nas to była dieta wegetariańsko-wegańska (w zależności od posiłku) i picie wody oraz zielonej herbaty (trochę niżej przedstawiam to, co jedliśmy). Dużym problemem dla mnie było zdecydowanie się na którąś z serii soków. Większość firm podaje ich składy, bez proporcji, ale bez problemów można zrobić podobne soki w domu. W końcu zdecydowałam się na jedną z wersji, pospisywałam to, co każdy sok powinien zawierać i zaczęłam szacować ile czego jest potrzebne. Trochę się przeraziłam, kiedy z obliczeń wyszło mi 80 jabłek i 60 marchewek, ale w końcu trzeba było wykarmić jakoś 3 osoby przez 3 dni. Nie byłam pewna swoich obliczeń i tego, czy dobrze oszacowałam ile warzyw i owoców potrzebuję na jedną porcję soku, dlatego zdecydowałam się zrobić mniejsze zakupy, aby starczyły na 2 dni, aby później ewentualnie dokupić brakujące rzeczy zamiast zostawać z tonami niewykorzystanych jabłek (jak się okazało podczas robienia soków, całkiem nieźle to szacowanie mi wyszło, ale w końcu oglądało się Szalone Liczby w dzieciństwie, a raz nawet wygrałam w konkursie kubek i plecak). Wyzwaniem logistycznym było też zorganizowanie odpowiedniej ilości butelek, aby te wszystkie soki się pomieściły lub żeby można było je wziąć do pracy.
Przebieg – 3 dni przygotowania
Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła, było to, jak bardzo rano chciałam się napić kawy. I to tylko dlatego, że nie mogłam się jej napić. Kawę rano piję sporadycznie, więc na pewno nie był to syndrom odstawienia. W ogóle czułam dużo ograniczeń w głowie, pomimo tego, że tak naprawdę te 3 dni przygotowań dużo nie różniły się od mojej codziennej diety (nie jestem wegetarianką, ani weganką, ale w ostatnim czasie bardzo ograniczyłam mięso i bardzo się cieszyłam z tego, że przez 3 dni mogę gotować wszystko to, na co mam ochotę i nikt nie będzie narzekał, że w tym daniu nie ma mięsa). A oto rzeczy, które jedliśmy przez ten czas (nie wszystkie zdjęcia są robione przy odpowiednim świetle, ale czasami po prostu chciałam już coś zjeść, zamiast biegać po lampę, blendę, itp.):
Dzień I
Śniadanie: Owsiany pudding czekoladowy z nasionami chia, jabłkiem i kokosem
Obiad: Placki z cukinii i ziemniaków
Kolacja: Grzanki z pieczarkami, kozim serem, orzechami włoskimi i kiełkami
Dzień II
Śniadanie: Grzanka Elvisa z bananem i masłem orzechowym
Obiad: Warzywne curry z mlekiem kokosowym
Kolacja: Skrzydełka kalafiora z sosem bbq i pastą ze słonecznika (przepis znajdziecie u erVegan, ja ten sos bbq pokochałam!)
Dzień III
Śniadanie: Omlet z mąki kasztanowej z sosem bbq i kiełkami
Obiad: Batat faszerowany gulaszem warzywnym
Kolacja: Sałatka z brokułem, jajkiem, granatem, ogórkiem w orzeźwiającym pomarańczowym dressingu
Przebieg – kuracja sokami
Nadszedł wreszcie dzień picia soków. Wieczór wcześniej przygotowałam 2 pierwsze soki, a do południa robiłam soki na resztę dnia i na dzień kolejny. Na początku kuracji byłam głodna, popołudnie zdecydowanie było lepsze, chociaż ani razu nie byłam w pełni zaspokojona. Jedną z gorszych rzeczy była świadomość, że jakiś sok się kończy i na następny trzeba czekać np. 2-3 godziny, a i tak nie będzie po nim tego przyjemnego uczucia zaspokojenia głodu. Moi rodzice pracowali przez pierwszą połowę pierwszego dnia, resztę czasu mogli odpoczywać. U mnie było odwrotnie, pracowałam przez drugą połowę pierwszego dnia i prawie cały drugi dzień. Nie piszę już o trzecim dniu, bo pod koniec pierwszego zdecydowaliśmy się o jeden dzień skrócić kurację, ze względu na to, że wszyscy byliśmy zmęczeni, brakowało nam energii do czegokolwiek, pojawiły się problemy z koncentracją (które utrzymywały się przez ok. 2 dni po zakończeniu kuracji, miałam np. duże problemy, żeby się skoncentrować podczas gry w squasha), w pracy zapominałam najprostszych słów (np. liczydło). Bardzo nam za to dopisywał humor, bawiły nas wszystkie żarty związane z naszymi posiłkami, typu: wypiłeś już obiad? lub jaki kolor ma kolacja?. Przypomniała mi się wtedy scena z “Białych jabłek” Jonathana Carrolla i cytat: Nietzsche powiedział, że czasem dochodzimy do momentu, w którym robi się tak źle, że można uczynić tylko jedno z dwojga – śmiać się albo oszaleć. Dzisiaj trzecią możliwością jest taniec. Na taniec nie mieliśmy siły, więc się dużo śmialiśmy. Podczas pierwszej nocy, u mojej mamy pojawiły się skutki uboczne pod postacią silnych bóli mięśni ud (tak silnych, że mama nie mogła spać). Drugiej nocy taki ból pojawił się również u mojego taty. Mama twierdzi, że mimo bólu, było to ciekawe doświadczenie, podczas którego uświadomiła sobie jak mało zna swoje ciało i że była z siebie dumna, że udało jej się wytrwać. A oto co piliśmy przez ten czas (podaję proporcje, które sama dobrałam i które składają się na 500ml porcję soku dla 1 osoby):
Sok I – żółty:
1 cytryna, 1 łyżka syropu z agawy, łyżeczka startego imbiru, szczypta pieprzu, pół łyżeczki kurkumy, pół łyżeczki kardamonu, woda do dopełnienia
Sok II – biały:
200ml mleka migdałowego, 120ml mleka kokosowego, szczypta soli kamiennej, 1 łyżka syropu z agawy, woda do dopełnienia
*mleko migdałowe zrobiłam z połowy szklanki migdałów zalanych wodą i odstawionych na noc, mleko kokosowe też można przygotować samemu, zalewając miąższ z kokosa gorącą wodą i odsączając, ja akurat miałam gotowe mleko, więc tego użyłam.
Sok III – pomarańczowy:
pół cytryny, 1 cm kawałek imbiru, 2 ogórki gruntowe, 3 jabłka, 3 marchewki
Sok IV – zielony:
pół cytryny, 1 cm kawałek imbiru, pół cukinii, 2 garście szpinaku, 2 jabłka, 1 łodyga selera naciowego, 2 łyżki pestek dyni
Sok V – czerwony:
pół cytryny, 1 cm kawałek imbiru, 1 burak, 3 jabłka, 3 marchewki
Soki III, IV i V wyciskałam za pomocą wolnoobrotowej wyciskarki do soków. W soku II za pomocą wyciskarki robiłam jedynie mleko migdałowe. Sok I przygotowywałam poprzez połączenie wszystkich składników, bez użycia wyciskarki.
Efekty
No cóż, szału nie ma, jakby to powiedziała moja koleżanka. Jeśli chodzi o wagę, razem z mamą zrzuciłyśmy trochę ponad 1 kg, tata schudł 2 kg. Ja dodatkowo zmierzyłam u siebie inne parametry – tłuszcz spadł mi o 1%, a woda w organizmie wzrosła o 0,5%. Spadek wagi nie był czymś, na czym mi zależało i nawet jestem zdziwiona, że od tygodnia ta waga ciągle się utrzymuje (chyba od czasów liceum tyle nie ważyłam). Piszę o wadze, bo to tak naprawdę jedyna zmiana jaką zauważyłam. Wydaje mi się, że to dlatego, że staramy się jeść czysto, więc organizm nie miał za bardzo z czego jeszcze bardziej się oczyszczać. Drugą sprawą jest to, że 2 dni to może być zbyt krótko, żeby zauważyć jakieś efekty. Przeczytałam ostatnio, że dieta poniżej 800 kcal sprawia, że wyłącza się ośrodek głodu i że w ciele rozpoczyna się odżywianie wewnętrzne i samoleczenie. Taka restrykcyjna dieta wpływa też na odblokowanie nieczynnych genów, co wpływa na regenerację ciała i normalizację wyników badań. Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, więc ciężko mi się do tego odnieść. Jakbyście coś wiedzieli na ten temat, chętnie się dokształcę.
Czas i cena
Takie kuracja oczyszczające są bardzo drogie, jeśli chcemy je zamówić. Koszt jednego dnia dla jednej osoby to ok. 200 zł. Za cały mój eksperyment musiałabym zapłacić ok. 1200 zł. A ile kosztowała mnie wersja domowa? Ok. 150zł. Za 3 osoby na 2 dni, więc różnica jest ogromna. A część droższych produktów została mi jeszcze w dużej ilości (np. syrop z agawy i kardamon, za które zapłaciłam w sumie trochę ponad 20 zł). Wiadomo, nie musiałam też inwestować w sprzęt, który sam w sobie jest drogi, ale tak jak już o tym pisałam we wcześniejszej notce, o wiele bardziej opłacalna jest inwestycja w wyciskarkę niż w jednorazową kurację. Czas to oczywiście też pieniądz. Przygotowanie soków zajęło mi ok. 4 godzin, ale jest on znacznie wydłużony przez to, że najpierw robiłam 1 porcję soku, żeby obliczyć proporcje, następnie dorabiałam 2 porcje dla rodziców, a jeszcze później robiłam 3 porcje na kolejny dzień. Dodatkowo kręciłam filmy i robiłam zdjęcia, więc myślę, że ten czas spokojnie można skrócić do 2 godzin. Biorąc pod uwagę czas przygotowywania normalnych posiłków w ciągu dnia, myślę, że wychodzi podobnie.
Plusy eksperymentu
- obawiałam się, że nie będę mogła patrzeć na soki i koktajle, ale zupełnie tak nie jest. Poznałam kilka fajnych połączeń, wreszcie miałam motywację, żeby zrobić mleko migdałowe i zaczęłam częściej sięgać po koktajle na śniadanie
- o pewnych rzeczach nie mamy pojęcia, dopóki nie sprawdzimy ich na własnej skórze (czy żołądku). Na pewno wzbogaciła mnie ta obserwacja ciała, emocji, myśli, zdolności poznawczych
- upewniłam się w przekonaniu, że diety są bez sensu, bo nakładając na siebie jedynie ograniczenia daleko się nie zajdzie, z pewnością łatwiej będzie mi teraz zrozumieć mechanizmy odchudzania
Nawet nie wyobrażacie sobie jak cudownie było dzień po eksperymencie zjeść na śniadanie grzankę z awokado, łososiem, jajkiem w koszulce i kiełkami. Nawet nie przejmowałam się za bardzo tym, że jajko mi zupełnie nie wyszło. Ten eksperyment uświadomił mi jak ważną rzeczą jest dla mnie jedzenie (zawsze to wiedziałam, ale teraz wiem jeszcze bardziej). W końcu trzeba mieć w życiu priorytety.
PS. Jeśli chcielibyście otrzymać pdf z dokładnymi przepisami na soki wraz z listą zakupów, kliknijcie na poniższy przycisk.
Bardzo zdziwił mnie koszt takiej usługi oferowanej przez firmy. Naprawdę, czasami przeraża mnie to, że obecnie za wszystko co zdrowe/fit trzeba w knajpach i sklepach płacić czasem ciężkie pieniądze.
Reakcja Twojego taty mnie rozbroiła :D. Gdyby mój usłyszał o takim pomyśle, choć lubi owoce i soki, wysłałby mnie do diabła ;).
Myślę, że soki są fajnym uzupełnieniem codziennej diety, jednak podobnie jak dla Ciebie, dla mnie również takie ograniczenia są bez sensu. Po prostu trzeba dbać o to, co się je i tyle :).
Matko i córko toż to głodówka zwyczajna była. Słyszałam o kuracjach sokowych, ale na takich porządnych to się pije soki z naprawdę dużej ilości owoców i warzyw. Nic dziwnego, że nie mieliście na nic siły i zero koncentracji. Wydaje mi się też, że tego co przede wszystkim zabrakło to zielonych koktajli, bo to one najbardziej oczyszczają organizm.
Ja ogólnie jestem przeciwniczką głodówek. Uważam, że bez sensu jest celowe wprowadzanie organizmu w stan głodu. Do kuracji sokowych mam mieszane uczucia. Z jednej strony mogą one być bardzo pomocne dzięki bombie witaminowej (jeśli użyjemy dużej ilości owoców i warzyw :D), a z drugiej pozbawione są kompletnie błonnika. Nie wiem czy kiedyś się zdecyduję na taką kilkudniową kurację, ale na pewno chcę wprowadzić więcej soków do mojej diety.
Na koniec polecam Ci filmik Fat, Sick and Nearly Dead. Szkoda, że nie obejrzałaś go przed eksperymentem. Myślę, że sporo by ci podpowiedział. Ach i jeszcze Cud terapii Garsona! To też w temacie soków.
Wreszcie na coś Netflix w PL się przyda. Zaraz biorę się za oglądanie.
Co do dużej ilości warzyw i owoców, nie mogłam dać ich więcej, jeśli przyjęłam porcję 500ml, taką jaką dostaje się w kuracjach, o których czytałam (amerykańskie porcje są nawet odrobinę mniejsze). Cieszyłam się z każdego dodatkowego jabłka i marchewki, które mogłam jeszcze dodać do porcji soku, ale te pół litra bardzo szybko się niestety robiło. Soki tak zupełnie błonnika pozbawione nie są, jeśli korzysta się z dobrych wyciskarek i nie odcedza. W moich sokach zazwyczaj 1/3 to osad z owoców i warzyw. A zielone koktajle piję na tyle często, że może dlatego nie widziałam też zbyt dużych efektów tej kuracji. Przypomniało mi się jeszcze, że odkąd prawie rok temu moi rodzice zaczęli pić soki, mojej mamie poprawiły się wyniki krwi (i nie potrzebne były żadne kuracje).
O, Netflix w Polsce już działa?
Te płatne kuracje to moim zdaniem zwykłe naciąganie kasy, a nie żadne kuracje. Trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby żądać od kogoś 1200 zł za trzy dni soków po 500ml, lol!
Szkoda, że się tymi kuracjami zasugerowałaś, bo wydaje mi się, że to ma się nijak do tych prawdziwych, leczniczych kuracji. Gdybyście pili znaczne większe ilości soków efekt były zupełnie inny.
Tak faktycznie w tych wolnoobrotowych wyciskarkach można regulować sobie klarowność soków i ilość pulpu.
Działa od miesiąca. Na razie nie ma jakiegoś wielkiego wyboru, jeśli chodzi o filmy z polskimi napisami, ale ciągle się zwiększa ta ilość. Ja się najbardziej cieszę z tego, że jest dużo dokumentów, które można obejrzeć w dobrej jakości i legalnie 🙂
Taki był mój pierwotny cel, żeby przetestować te kuracje dostępne w internecie, dlatego to właśnie na nich się opierałam. Po obejrzeniu filmu pojawiło się u mnie jeszcze trochę przemyśleń, więc idę nagrywać film na ten temat.
To super. Fajnie, że Netlix jest w końcu w Polsce. Ja też się cieszę, że dużo jest dokumentów i ciągle jakiś oglądam 🙂
Rozumiem. Jeśli taki był tego cel to tylko potwierdził to, co wiemy 🙂 Nie można dawać się nabrać na diety cud 😉
Podziwiam Was, że to wytrzymaliście 😀 Ja bym nie dała rady, bo jak jestem głodna to jestem bardzo bardzo zła 😛
Kiedyś myślałam o tym, żeby jej spróbować, ale odwiodłaś mnie od tego pomysłu. Za to przepisy na soki na pewno wykorzystam!
Ale super wyglądają te Twoje soczki 🙂 trafiłam na Twoją stronę, bo szukałam informacji jak inni ludzie czuli się pod detoksie sokowym. Jestem na świeżo po takiej kuracji od SportFoodSoki i w tej wersji oprócz soków jest jeszcze zupa. W sumie miałam podobne efekty “uboczne” jak Twoje, tzn. udało mi sie zrzucić 2 kilogrami i czułam się zdecydowanie lżej. Za jakiś czas chciałabym spróbować 7dniowego wyzwania. 🙂