Wpadłam ostatnio na pomysł przygotowania cyklu postów związanych z psychodietetyką i zdrowym odchudzaniem. Jak możecie się domyślić, będą się one ukazywały w każdy piątek. Dzisiaj opowiem Wam o tym, dlaczego diety nie działają. Mówiąc “dieta” nie mam na myśli określonego sposobu odżywiania, jaki ma każdy z nas, ale wszelkie diety cud-miód-orzeszki, restrykcyjne diety, o których zaraz będziemy mogli przeczytać w każdej gazecie, bo wiadomo, że tylko one spowodują, że do lata osiągniemy ciało bogini (a przy okazji szczęście, miłość i bogactwo).
Moja historia z dietami
Za wiele to tej historii nie ma. Kilka lat temu przeczytałam o diecie niskoglikemicznej, którą postanowiłam wypróbować, głównie po to, aby polepszyć wygląd mojej cery. Nigdy jednak do niej nie podchodziłam jak do restrykcyjnej diety, bardziej jako do wprowadzenia zmian w moim odżywianiu, więc ta dieta za bardzo się nie liczy. Także jedyny czas, kiedy byłam najbliżej diety to mój eksperyment z sokową kuracją oczyszczającą. Psychicznie było to dla mnie ciężkie przeżycie i odczułam na sobie te wszystkie mechanizmy, które znałam tylko z teorii – uporczywe myśli o jedzeniu, pogorszenie samopoczucia, spadek energii i jeszcze więcej uporczywych myśli o jedzeniu. Śliniłam się nawet do reklam czekolady w telewizji, które na co dzień nie wywołują we mnie żadnych emocji. A mój eksperyment trwał tylko 2 dni! I naprawdę nie mam ochoty tego powtarzać. Żeby było śmieszniej, jakieś 2-3 tygodnie później rozpoczęłam poranek w bardzo podobny sposób, jak podczas kuracji – wypiłam napój imbirowy, a następnie koktajl bananowy z malinami, mlekiem kokosowym i migdałowym. Ale sama podjęłam tę decyzję, posłuchałam ciała i tego na jakie śniadanie miało ochotę i dzięki temu było to przyjemnością, a nie z góry narzuconym planem, nad którym nie mam kontroli.
Utrata kontroli
Poddając się jakiejkolwiek diecie, oddaje się zazwyczaj kontrolę kartce z rozpisanymi wytycznymi. O 8 rano owsianka, o 10 wafel ryżowy, o 13 kurczak z ryżem. Nie twierdzę, że rozpisany jadłospis to coś złego, bo jeśli jest mądrze opracowany wspólnie z dietetykiem może być jednym z elementów skutecznego odchudzania i zmiany nawyków żywieniowych, ale powinien być to jeden z elementów procesu, a nie jego jedyny składnik. Jeśli całkowicie poddajemy się rozpisce, zapominamy o tym, co najważniejsze, a mianowicie o słuchaniu ciała. Ciało wysyła nam wyraźne sygnały na temat tego czy jest głodne, czy jest już najedzone, po jakim jedzeniu czuje się dobrze, a po jakim chciałoby tylko spać i leniuchować. Ciało jest ekspertem samo w sobie i ważne jest, aby nauczyć się słuchać i rozumieć to, co chcesz nam przekazać. Taka umiejętność pozostanie na zawsze (a nie do końca lata, kiedy to już nieistotne będzie budowanie wymarzonego ciała na plażę).
Objawy, nie przyczyny
Próba odchudzenia się poprzez przejście na dietę to trochę tak jakby próbować zasłaniać oczy przed oślepiającym światłem latarki, zamiast po prostu ją wyłączyć. Jasne, szybką dietą można zgubić kilka kilogramów, ale jeśli te kilogramy pojawiły się ze względu na zajadane smutki, stres lub nudę, to zaraz po zaprzestaniu tej szybkiej diety, równie szybko te kilogramy wrócą i to w gratisie może być ich jeszcze więcej. Bycie na diecie powoduje spowolnienie metabolizmu, co może oznaczać, że po takiej cudownej kuracji, spalamy mniej kalorii – jeśli stracimy w szybki sposób 10% wagi, może to oznaczać 250-400 mniej spalanych kalorii. Żeby nie było, w jednym miejscu tracimy, w drugim zyskujemy. Równowaga musi być. Co więc zyskujemy? Większą efektywność odkładania się tłuszczu. Co więcej, następuje proces zwany efektem wahadła. Im szybsze chudnięcie, tym organizm ma większą mobilizację do tycia. A przy tych wszystkich rewolucjach w naszym ciele, nasze problemy emocjonalne wciąż pozostają nierozwiązane. I koło się kręci. Można to porównać do góry lodowej. To pod wodą znajduje się to, co najważniejsze – emocje, myśli i przekonania. Koncentrując się tylko na rozpisanej diecie, zajmujemy się tylko tym, co widać ponad powierzchnią. “Titanic” poszedł na dno. Nie popełniajmy tego samego błędu i zwracajmy uwagę na to, co w głębi.
Życie nie jest sprawiedliwe
W procesie odchudzania te niesprawiedliwości bardzo się wyróżniają. Proces ten nie jest bowiem symetryczny. Powiedzmy, że naszą wagą wyjściową jest 65kg. Dieta cud i hop: mamy 12kg mniej, straciliśmy 9kg tłuszcu i 3kg mięśni. Efekt jojo i hop: z powrotem mamy 12kg, ale tym razem zdobyliśmy 11kg tłuszczu i 1kg mięśni. A z racji spowolnienia metabolizmu i zmniejszonej ilości energii wytwarzanej przez mięśnie (tkanka mięśniowa szybciej spala pożywienie niż tkanka tłuszczowa, mniej mięśni oznacza mniej spalania), ponowne schudnięcie tych 12kg będzie o wiele trudniejsze. To dlatego mężczyznom łatwiej jest chudnąć, dostali bonus od natury pod postacią większej % ilości mięśni w organizmie (ale to my za to mamy piersi!).
Biznes
Diety nie działają, bo mają nie działać. W końcu biznes dietetyczny musi jakoś funkcjonować. Słyszałam ostatnio w radio reklamę jednego z suplementów diety, z której to dowiedziałam się, że to sprawdzony środek na szybkie i skuteczne odchudzanie. Pomyślałam sobie, że pewnie, że sprawdzony środek, bo już sami wiecie co robi szybkie odchudzanie z organizmem. Sprawdzony środek, żeby biznes dobrze prosperował. A jeśli sami chcecie wejść w dietetyczny biznes, to kiedyś spisałam garść porad na ten temat.
Kod mózgu
Nasz mózg jest bardzo dobrze zaprogramowany, świetnie też potrafi wprowadzać do systemu aktualizacje, ale naszym widzimisiom zazwyczaj nic do tego. W naszym podwzgórzu zakodowana jest optymalna waga naszego ciała (nie jest to jedna stała liczba, ale raczej przedział wagowy) i nie jest ważne co my o tej wadze sobie myślimy i że np. uważamy, że waga 50kg jest idealną i jedyną wartą uwagi wagą. Nawet gdybyśmy spędzili całe życie walcząc o niższą wagą niż ta zaprogramowana, nie da się jej obniżyć. Pamiętacie jednak, że życie nie jest sprawiedliwe? Ta zaprogramowana waga może wzrosnąć, jeśli przez dłuższy czas będziemy utrzymywać stan nadprogramowych kilogramów (czy też zmagać się z nadwagą lub otyłością). Dla mózgu będzie to informacja, że ta wyższa waga jest nową normą i to właśnie do niej zacznie dążyć.
Wszystko albo nic
Dużym problemem z dietami jest efekt, jaki wywołują – “wszystko albo nic”. Jeśli jesteśmy na diecie, to jesteśmy, jemy listki sałaty i liczymy każde ziarnko ryżu na talerzu, ale jeśli tylko gdzieś w nasze życie wtargnie nadprogramowy kawałek czekolady, wtedy już cała dieta idzie na marne, a jak już jesteśmy beznadziejni, bo nie potrafimy się dostosować do wymagań, to co nam zostaje – hulaj dusza, piekła nie ma, za to jest wielkie obżarstwo. A przecież porażki są wpisane w każdą zmianę! Tylko żadna dieta nie uczy nas jak przez nie przechodzić i jak wyciągać z nich wnioski.
Jak nie dieta, to co?
Na koniec mam kilka porad, co zrobić, aby skutecznie i zdrowo schudnąć.
- Bądź uważny na sygnały płynące z ciała
- Stopniowo zmieniaj nawyki żywieniowe
- Miej świadomość, że to Ty kontrolujesz to, co jesz, Ty wybierasz, Ty decydujesz, Ty ponosisz odpowiedzialność
- Słuchaj swoich myśli, obserwuj emocje
- Akceptuj swoje ciało
- Traktuj zmianę stylu życia jako przyjemną i pełną wyzwań przygodę
- Uśmiechaj się i uwalniaj endorfiny (wtedy wszystko jest odrobinę łatwiejsze)
W sedno – dieta nie pomoże bez zlikwidowania przyczyny. Aczkolwiek dla wielu osób zdrowy tryb życia to już jest dieta i problem niemożliwy do przejścia.
diety działają, ale tylko jeżeli się je stosuje. właściwie. z tym, że ciężko całe życie być na diecie-cud. i niezdrowo. a jak już wspomniałam, kiedy przestaniesz ją stosować, to wszystko wraca do stanu poprzedniego.
Bardzo ciekawy artykuł 🙂 Najlepiej byłoby po prostu o siebie dbać, odżywiać się właściwie dla swojego zdrowia, a upragniona utrata wagi byłaby przyjemnym skutkiem ubocznym. Niestety ślepe dążenie do cyferki na wadze i upadki często powodują tylko naszą frustrację, którą rozładowujemy jedząc, bo to sprawia nam przyjemność i jest pewnego rodzaju pocieszeniem.