Tak przyjemnie kończące się lato można uhonorować na wiele sposobów: wybrać się na ostatnie wycieczki w promieniach słońca, pić wino w ogrodzie i nie umierać z gorąca, robić zupę dyniową z imbirem, chodzić na spacery w poszukiwaniu jarzębiny i pierwszych spadających liści (tak, to już ten czas). Można też zrobić listę wszystkich rzeczy, które umilały letnie dni, aby móc później do nich powrócić, kiedy za oknem zrobi się szaro i deszczowo. Przed Państwem, ulubieńcy lata 2016:
1. Ogrodowy fotel huśtawka
Tak, ten fotel jest tak wspaniały, na jaki wygląda. Świetnie sprawdza się jako moje ogrodowe biuro (stąd właśnie piszę teraz tę notkę), ale też popołudniowe miejsce relaksu. Nie ma co tu dużo opisywać, po prostu trzeba się w nim zanurzyć.
2. Rzym
Ja wiem, że to było już dawno, że w zasadzie to bardziej wiosna niż lato, ale to taki pierwszy wakacyjny wyjazd tego roku i nie wyobrażam sobie nie wspomnieć tu o lodach pistacjowych jedzonych o każdej porze dnia i nocy, najpyszniejszym na świecie tiramisu w hipsterskim słoiku, tysiącach kroków wśród starych kamieni i makabrycznych obrazów, najdziwniejszej imprezie, na jakiej do tej pory byłam, pikniku jak z obrazka, hektolitrach wina. W końcu te wszystkie nadprogramowe kilogramy nie wzięły się znikąd. I jak już pisałam tutaj, nie żałuję ani jednego grama.
3. Lakiery do paznokci Golden Rose Rich Color
Jest wiele rzeczy, które kupuję jak stereotypowe kobieta – po kolorze. O ile w przypadku lakierów do paznokci to nic nadzwyczajnego, to wcale nie jest tak łatwą sprawą znaleźć TEN odcień. Aż do czasu, kiedy natknęłam się na lakiery Golden Rose z serii Rich Color. Ze szczęścia zgłupiałam, nie mogłam się zdecydować, który kolor wybrać i zrobiłam to, co każda odpowiedzialna kobieta zrobiłaby na moim miejscu – od razu wzięłam 3 różne. Była to bardzo mądra decyzja i bardzo dobrze zainwestowane pieniądze (bardzo małe pieniądze, co jest kolejnym plusem), ponieważ lakiery świetnie się rozprowadzają, dobrze kryją i są wyjątkowo wytrzymałe. Nic dziwnego, że w rankingu Kosmetyków Wszech Czasów zajmują tak wysokie miejsce. Na mojej liście lakierów są zdecydowanie na pierwszym miejscu.
4. Japonia
Zwiedziłam już kawałek świata, ale w takim kraju byłam po raz pierwszy. Myślę, że Japonia jest po prostu jedyna taka na świecie – XIX wieczni ludzie żyjące w otoczeniu gadżetów z XXI wieku. To kraj nieustającego zaskoczenia. Jedyne, czego mogłam być pewna, to to, że następnego dnia coś zadziwi mnie jeszcze bardziej. Jeśli jesteście ciekawi Japonii, mogę się podzielić tą wyprawą i moimi ulubionymi odkryciami w oddzielnym wpisie.
5. Matcha
Podobno się ją kocha albo nienawidzi. Dla mnie dzień w Japonii bez zjedzenia lub wypicia czegoś z dodatkiem matchy był po prostu dniem straconym. Codziennie zajadałam się nieprzesłodzonymi zielonymi słodyczami i zielonymi lodami. Nie musiałam zbyt długo zastanawiać się nad wyborem rzeczy do przekąszenia, bo w ciemno brałam te, przy których napisane było “matcha”. Idealnie oddawał to mój koszyk w supermarkecie, podczas robienia zakupów do Polski. Jedyną rzeczą, która nie była w nim zielona, była whisky Suntory (która okazała się pierwszą na świecie whisky, która zasmakowała mi bez coli, ale może po prostu już coraz bliżej do moich 30. urodzin i to ten czas, kiedy zaczyna lubić się whisky).
6. Buty Iguaneye
Odkąd zobaczyłam te buty, wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy. Przyjaźń między mną a butami to wcale nie taka łatwa sprawa, ponieważ większość z nich zaczyna się rodem z amerykańskich komedii romantycznych, gdzie bohaterki najpierw muszą się nienawidzić, żeby później móc się polubić. Dlatego też 99% butów to dla mnie na początku krew, ból i obtarcia (i to czasami nie jednorazowo, ale na początek każdego sezonu, niezależnie od tego ile lat się znamy i ile kilometrów wspólnie przeszliśmy). Te buty od początku były bezproblemowe, wygodne, bardzo użyteczne w podróży, lekkie, oddychające, łatwe w czyszczeniu, nadające się do chodzenia po mieście, jak i wyjścia na plażę, a nawet wchodzenia w nich do wody. Polecam bardzo bardzo, bo warte są swojej ceny i wiem, że zrobimy wspólnie jeszcze wiele kilometrów (bez obtarć!).
7. Mata do jogi Bodhi
Po warsztatach jogi nie pozostało mi nic innego, jak zamienić moją zwykłą fitnessową matę (którą nadal chwalę i uwielbiam) na matę do jogi z prawdziwego zdarzenia, czyli taką, na której moje dłonie nie będą chciały bawić się w “Dłonie jeżdżą na macie” w pozycji pies z głową w dół. Mata zdała swój egzamin, dodatkowo ma śliczny kolor, ładnie pachnie i jest łatwa do czyszczenia oraz bardzo lekka, co ułatwia podróżowanie z nią. Jeśli chodzi Wam po głowie kupno maty, czasami warto wydać trochę więcej, aby móc cieszyć się dobrą jakością.
8. Gilmore Girls / Kochane kłopoty
Podejrzewam, że większości moich czytelniczek nie muszę przedstawiać tego serialu. Sama oglądałam go będąc w liceum, ale wieść o nowym sezonie (w listopadzie tego roku) zachęcił mnie do odświeżenia sobie historii ze Stars Hollow. I muszę przyznać, że uwielbiam ten serial jeszcze bardziej, bo dopiero teraz jestem w stanie docenić całą gamę relacji międzyludzkich (w szczególności tych matczyno-córkowych) i dostrzec jak bardzo są prawdziwe i ile z nich znam z własnego życia. Czyni to ten serial jeszcze zabawniejszym. A wisienką na torcie jest to, że oglądam go razem z mamą i co chwila pytam ją: “Widzisz tu siebie?” albo “Czy myślisz teraz o babci?”. Cudo!
A co Was najbardziej urzekło i zachwyciło tego mijającego lata?
Na którym jesteś sezonie? 🙂 Ja kończę dopiero drugi. 😉
Za Japonią strasznie tęsknię. I za japońską kuchnią. Napisz o niej proszę koniecznie!
To i tak jesteś cały sezon przede mną, bo ja dopiero kończę pierwszy. Tyyyyle tych odcinków 🙂
Też tęsknię za japońską kuchnią. Nie myślałam, że aż tak bardzo mi zasmakuje. Napiszę na pewno 🙂
Fiolka endrofin, cóż za urocza nazwa ;)) Fotel huśtawka to moje marzenie z dzieciństwa, mam nadzieję, że kiedyś we własnym domu… :))
uwielbiam wszelkie miesięczne podsumowania, zawsze można coś ciekawego w nich u kogoś wypatrzeć 🙂